Ograniczenia. A któż ich nie ma? Tylko co z nimi zrobić?
„Musisz poznać swoje
ograniczenia, żeby je przezwyciężyć”. Erin Morgenstern
Spróbujmy najpierw
odpowiedzieć sobie na pytanie: czym są ograniczenia? Pytanie to może się
wydawać dziwnym, bo teoretycznie każdy zna na nie odpowiedź. Pierwsze, co
przychodzi nam na myśl, to niemożność zrobienia czegoś, brak zgody z czyjejś
strony na robienie tego, na co mamy ochotę. Dla ogółu społeczeństwa
ograniczenia to prawa, nakazy i zakazy, które nie tylko mają być gwarancją
naszego dobrego życia, ale mogą być też powodem do manipulowania nami. To w
pewien sposób pozbawienie nas poczucia wolności. Jeżeli jednak mówi się o
ograniczeniach, to zazwyczaj w kontekście tego, że są one nam narzucane przez
kogoś innego. Mało kto jednak stwierdzi, że bardzo dużo ograniczeń w naszym
życiu pochodzi nie ze strony kogoś innego, ale z naszego wnętrza. To my
uszczuplamy częstokroć swoje szanse na zrobienie czegoś dobrego dla nas.
Ograniczamy się przede wszystkim myśleniem i sposobem, w jaki podejmujemy
decyzje. Najwięcej ograniczeń rodzi się w naszych głowach, z czego nie zdajemy
sobie sprawy, bo najłatwiej jest nam obwiniać innych za naszą sytuację życiową
i za nasze porażki. Są też inne ograniczenia, te które w większości nas
interesują, czyli ograniczenia wypływające z choroby, starszego wieku,
niepełnosprawności. Trzeba nam poznać samych siebie, poznać nasze ograniczenia,
limity, nazwać je, aby móc iść dalej. Aby móc odpowiedzieć z radością na Boże
powołanie do świętości.
Teraz popatrzmy na te ograniczenia z
Bożego punktu widzenia. Abraham i Sara nie
mogli mieć dzieci, byli ograniczeni czasem, bo mieli już swoje lata. Stwórca,
będąc w gościnie u Abrahama, zapewnił go, że stanie się ojcem wielu. Bóg
przełamał ludzkie granice i dowiódł, że może wszystko. Prorok Jeremiasz mówił
ludziom prawdę, która była dla nich niewygodna. Zazwyczaj dostawał za to baty,
ale swój ciężar zrzucał na Boga i trwał w powołaniu. Każde nasze ograniczenie
Jezus może obrócić ku dobremu. On zapewnia nas w swym słowie, że jest blisko,
niezależnie od ograniczeń jakie mamy. Bóg wie, co robi i gdy dopuszcza do nas
ograniczenia, doświadczenia, zagrożenia, daje siłę, by je przejść. Ważne, byśmy
mieli świadomość tymczasowości takiego stanu i potrafili patrzeć w przyszłość z
nadzieją na nagrodę.[1]
A co na to Błogosławiony Luigi Novarese? „Przeszkody
są po to, by je pokonywać a nie po
to, by one pokonywały nas”. Każdy z
nas pomimo swoich limitów i ograniczeń ma swoje miejsce w Kościele i w życiu
społecznym. Musimy wychodzić z naszych ograniczeń, musimy nauczyć się pokonywać
je, aby móc iść drogą, którą wyznaczył nam sam Bóg.
Nie jest
łatwo pokonywać te limity, które oprócz fizyczności są również w naszych
głowach, ale wiem, że w połączeniu z Łaską Bożą jesteśmy w stanie pokonać je
wszystkie i wyjść do drugiego człowieka, właśnie takimi jakimi jesteśmy i z
tymi ograniczeniami, które posiadamy. One nie mogą nas zatrzymywać w miejscu,
zamykać na świat. Naszym zadaniem jest otwierać się świat, na drugiego
człowieka. „Świadek Jezusa wychodzi na spotkanie wszystkich, nie tylko swoich, w
swojej małej grupce. Jezus mówi również do ciebie: „Idź, nie przegap okazji, do
dawania świadectwa!”. Bracie, siostro, Pan oczekuje od ciebie świadectwa,
którego nikt nie może dać zamiast ciebie. „Niech Bóg da, abyś umiał rozpoznać, jakie
jest to słowo, to orędzie Jezusa, które Bóg chce powiedzieć światu poprzez
twoje życie […] aby w ten sposób twoja cenna misja nie została utracona”
(adhort. ap. Gaudete et exsultate, 24 ). [2]
To
właśnie widział Bł. Luigi Novarese jak zakładał swoje dzieła. On widział we
wszystkich chorych, cierpiących i niepełnosprawnych dar. On nie pozwalał im
zamykać się a ukazywał drogę, po której mieli iść. Nasze motto: „Chory przez
chorego przy pomocy osoby zdrowej”. Czyż nie jest to jasne zdanie? Bł.
Luigi nie bał się dawać odpowiedzialności za małe grupy, czy konkretne dzieła, osobom
chorym, sparaliżowanym – jak przykład Czcigodnego Sługi Bożego Giunio Tinarelliego.
On nie pytał, czy możesz, czy dasz radę? Wiedział, że dana osoba jest w stanie
to zrobić właśnie dzięki temu cierpieniu, które nosi i dzięki wierze w Boga i
Bogu, bo istotne jest to, żeby nie tylko wierzyć w Boga, ale też wierzyć Bogu.
Czyż nie zapewnia nas w swoim Słowie, że będzie z nami aż do skończenia świata?
To czego mamy się bać?
Na koniec powróćmy jeszcze raz do słów Papieża Franciszka,
który dodaje nam odwagi i mówi do każdego z nas: „Jesteśmy tutaj, aby świadczyć, błogosławić, pocieszać,
podnosić, przekazywać piękno Jezusa. Odwagi! On tak wiele od ciebie oczekuje! Pan odczuwa pewien niepokój wobec
tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że są dziećmi miłowanymi przez Ojca, braćmi,
za których oddał swoje życie i dał Ducha Świętego. Czy chcesz ukoić niepokój
Jezusa? Idź z miłością do wszystkich, ponieważ twoje życie jest cenną misją:
nie jest ciężarem, który trzeba znosić, lecz darem do zaoferowania. Odwagi,
nie lękaj się: idźmy ku wszystkim!”[3]
(cały art. bez drobnych zmian, które były potrzebne, by dodać go na bloga, ukazał się w czasopiśmie "KOTWICA")
Komentarze
Prześlij komentarz