Dlaczego?
Dlaczego w tym świecie jest tyle zazdrości? Wykorzystywania drugiego człowieka do własnych celów? Dlaczego wciąż i wciąż brniemy w rzeczy, które zaczynają nas przerastać i właśnie wtedy, wpadamy w panikę i miotamy się, bo nie wiemy co robić dalej i jak? Coraz bardziej nie rozumiem tego świata. Coraz trudniej jest mi patrzeć na wszystko, co dzieje się wokół mnie i nie odczuwać bólu… Bólu, bo bliskie mojemu sercu osoby cierpią, bo osoby, zmieniają się i patrzą na wszystko przez pryzmat kasy… Bólu, bo nigdy nie umiałam przejść obojętnie nad krzywdą ludzką… zawsze bolała mnie obmowa innych…. Zawsze bolało mnie, kiedy przez złośliwe plotki cierpieli niewinni… zawsze bolało mnie to, że ludzie sami komplikują sobie życie, a później mają pretensje do całego świata a w „najlepszym” przypadku do Pana Boga… a przecież jesteśmy myślącymi osobami. Przynajmniej za takowych się uważamy. Nigdy nie pasowałam do tego świata. Zawsze było coś dla mnie ważniejszego. Zawsze Ktoś inny był dla mnie ważnie