Powiedz TAK
Podczas 34 Światowych Dni
Młodzieży w Panamie Papież Franciszek zachęcał młodych zebranych w Metro Park
na modlitewnym czuwaniu do powiedzenia Bogu „TAK”, „niech mi się stanie” tak
jak odpowiedziała Maryja w czasie Zwiastowania. „Powiedzenie Panu „TAK” to odwaga,
by przyjąć życie takim, jakim jest, wraz z całą jego kruchością i małością, a
często nawet ze wszystkimi jego sprzecznościami i brakiem sensu”.
Pan Bóg zaprasza każdego z nas do
przepięknej historii miłości. On pierwszy wychodzi nam na spotkanie i czeka na
naszą odpowiedź. „Tak zaskoczył Maryję i zaprosił Ją do udziału w tej
historii miłości. Niewątpliwie młoda dziewczyna z Nazaretu nie pojawiła się w
ówczesnych "sieciach społecznościowych", nie była
"wpływową", ale ani tego nie chcąc, ani nie szukając, stała się
kobietą, która miała największy wpływ na historię.” Często zastanawiamy się czy ona się bała? Co sobie
myślała? Przecież była młodą dziewczyną. A jednak powiedziała „niech mi się
stanie”. „Było to "tak" osób, które chcą się zaangażować
i podjąć ryzyko, które chcą postawić wszystko na jedną szalę, bez innych
gwarancji, niż pewność, że niosą obietnicę. Niewątpliwie miała trudną misję,
ale trudności nie były powodem, by powiedzieć "nie". Z pewnością
jawiły się komplikacje, ale nie te same komplikacje, które pojawiają się, gdy
paraliżuje nas tchórzostwo z powodu braku jasności i bezpieczeństwa.
"Tak" i chęć służenia były silniejsze, niż wątpliwości i trudności.”.
Jak często bijemy się z myślami, kiedy mamy podjąć
ważną decyzję, kiedy Pan Bóg stawia przed nami wybór i czeka na to, byśmy tak
jak Maryja, dokonali wyboru. Wydaje mi się, że postawa Maryi, jej wiara, pokora
i posłuszeństwo były tymi filarami, które pomogły jej w podjęciu tej decyzji. Mamy
z kogo brać przykład. Jak mówił Bł. Luigi: „Maryja, nie pyta, dlaczego?” Ona
pyta jak to się stanie i po usłyszeniu odpowiedzi padają słowa, które są dla
nas tak ważne, bo dzięki temu „Tak” – „niech mi się stanie” narodził się Jezus.
Ten, który z Miłości do każdego i każdej z nas oddał swoje życie, byśmy my
mogli żyć na wieki.
„Wielu
ludzi młodych, na wzór Maryi podejmuje ryzyko i stawia wszystko na jedną szalę,
kierując się obietnicą. Dziękuję Eriko i Rogelio za złożone przez was
świadectwo. Podzieliliście się swoimi lękami, trudnościami i wszystkimi
zagrożeniami, z jakimi się borykaliście się oczekując na narodziny waszej
córki, Inés. W pewnym momencie powiedzieliście: "Nas rodziców z różnych
powodów wiele kosztuje zaakceptowanie narodzin dziecka z jakąkolwiek chorobą
lub niepełnosprawnością" - to jest prawdziwe i zrozumiałe. Ale zaskakujące
było to, gdy dodaliście: "Gdy urodziła się nasza córka, postanowiliśmy ją
kochać z całego serca". Zanim się narodziła, w obliczu wszystkich
wiadomości i pojawiających się trudności, podjęliście decyzję i powiedzieliście
jak Maryja "niech nam się stanie", postanowiliście ją pokochać. Wobec
życia waszej kruchej, bezbronnej i potrzebującej córki, odpowiedź brzmiała
"tak" i oto mamy Inés. Wierzyliście, że świat jest nie tylko dla
silnych!”
Zapytajmy
się rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, czy historia Eriko i Rogelio nie
jest im bliska? Co było ich motywacją do tego, aby powiedzieć „niech mi się
stanie”, że postanowili przyjąć i pokochać swoje chore dziecko? Z pewnością był
w nich lęk, strach, przerażenie, ból… a jednak dzieci narodziły się…jedne żyją
krócej, inne dłużej, ale wierzę w to, że każde z tych dzieci, dla rodziców to
najcenniejszy skarb i żyją one właśnie dzięki ich odwadze, determinacji i
wierze, które potrzebne są do powiedzenia Bogu „TAK”.
„Powiedzenie
Panu "tak" to odwaga, by przyjąć życie takim, jakim jest, wraz z całą
jego kruchością i małością, a często nawet ze wszystkimi jego sprzecznościami i
brakiem sensu. Oznacza
przyjęcie naszej ojczyzny, naszych rodzin, naszych przyjaciół, takich, jakimi
są, także z ich słabościami i małostkowością. Przyjęcie życia ukazuje się
także, kiedy akceptujemy to wszystko, co nie jest doskonałe, czyste lub
przefiltrowane, ale tym niemniej warte jest miłości. Czy ktoś z tego powodu, że
jest niepełnosprawny lub wrażliwy, nie jest godny miłości? Czy ktoś, kto jest
cudzoziemcem, jest chory czy w więzieniu, nie jest godny miłości? Tak czynił
Jezus: wziął w ramiona trędowatego, ślepca i paralityka, objął faryzeusza i
grzesznika. Objął łotra na krzyżu, a nawet uściskał i przebaczył tym, którzy Go
krzyżowali. Dlaczego? Ponieważ tylko
to, co się miłuje może być zbawione. Tylko to, co bierze się w ramiona, może
zostać przekształcone. Miłość Pana jest większa niż wszystkie nasze
sprzeczności, kruchości i małości, ale właśnie poprzez nasze sprzeczności,
kruchości i małostkowości chce On napisać tę historię miłości. Jak trudno
jest czasami zrozumieć miłość Boga! Ale jak wielkim darem jest świadomość, że
mamy Ojca, który bierze nas w ramiona niezależnie od wszelkich naszych
niedoskonałości!”
Patrząc na nasze życie, na środowiska, w których
żyjemy możemy zauważyć, jak bardzo w dzisiejszych czasach brakuje tej
bezwarunkowej miłości, jak wiele jest obojętności, oziębłości. Jak wielu ludzi,
zwłaszcza tych z peryferii miast, tych najuboższych, chorych, starszych czuje
się samotnymi, odrzuconymi. Wręcz niewidzialnymi. „Jest to kultura porzucenia
i braku zainteresowania. Nie mówię, że wszyscy, ale wielu czuje, iż nie mają
wiele lub nic do dania, ponieważ nie mają rzeczywistych przestrzeni, z których
wychodząc można by się poczuć wezwanymi. Jak pomyślą, że Bóg istnieje, jeśli od
dawna przestali istnieć dla swoich braci? Dobrze wiemy, że nie wystarczy być
połączonym przez cały dzień do Internetu, aby czuć się uznanym i kochanym.
Poczucie uznanym i zaproszonym do czegoś, to więcej, niż bycie "w
sieci". Oznacza znalezienie przestrzeni, w których z waszymi rękoma,
sercem i głową możecie poczuć się częścią większej wspólnoty, która was
potrzebuje i której wy również potrzebujecie.”
Dla nas, miejscami, gdzie możemy na nowo
odkrywać wartość i sens każdego życia są grupy,
gdzie osoby mogą czuć się dowartościowane pomimo własnej słabości, choroby, niepełnosprawności
czy podeszłego wieku. Jednak nie tylko oni. Również wszyscy Ci, którzy cierpią
z powodu wykluczenia społecznego, bo są ubogie, bezdomne, cierpią psychicznie,
moralnie czy być może znajdują się w trudnej sytuacji życiowej z powodu
tragicznego wypadku, śmierć kogoś bliskiego, utraty domu z powodu pożaru,
trzęsień ziemi itd. Pamiętajmy, że cierpienie to nie tylko choroba fizyczna.
Cierpienia ma naprawdę wiele twarzy i właśnie to MY jesteśmy wezwani do tego,
by iść i po prostu kochać, tak, jak Jezus kochał. Miłością bezwarunkową.
Myślę, że słowa Papieża,
są w sposób szczególny posłaniem i zadaniem dla nas; Cichych Pracowników
Krzyża, Centrum Ochotników Cierpienia, Braci i Sióstr Osób Chorych i Maryjnej
Ligi Kapłanów: „zawsze można "odnowić się i odrastać", gdy jest jakaś
wspólnota, ciepło domu, w którym można zapuścić korzenie, zapewniające
niezbędną ufność i przygotowujące serce do odkrycia nowej perspektywy:
perspektywy syna umiłowanego, poszukiwanego, odnalezionego i oddanego na misję.
Pan staje się obecny poprzez konkretne twarze. Powiedzieć "tak" tej
miłosnej historii, to powiedzieć "tak", by być narzędziami do
budowania w naszych dzielnicach wspólnot kościelnych zdolnych do przemierzania
ulic miasta, przyjęcia i nawiązywania nowych relacji. Być "osobą
wpływową" w XXI wieku, oznacza być stróżami korzeni, stróżami tego
wszystkiego, co przeciwdziała, by nasze życie było ulotne i wyparowało w
nicości. Bądźcie stróżami wszystkiego, co pozwala nam czuć się częścią jedni
drugich, przynależenia do siebie nawzajem.”
Gdyby był tu z nami,
Błogosławiony Luigi Novarese dałby nam te same zadania: bądź odważny, powiedz
„Tak”, nie trać serca, nigdy nie wracaj, nie cofaj się, „droga przed nami jest długa, ale my jeszcze nic nie zrobiliśmy!” i
przypomniałby każdemu i każdej z nas, że: „Dzisiaj
trzeba czynić słowa!”
O naszym charyzmacie można się dowiedzieć więcej na stronie:
www.cisi.pl
Komentarze
Prześlij komentarz