Jestem, potrzebuję, czuję


„Zacho­wać god­ność człowieka to po­zos­tać wewnętrznie wol­nym, na­wet przy zewnętrznym zniewoleniuks. Jerzy Popiełuszko

Jak wiecie nie było mnie trochę w kraju. Wiele się tu działo, ale ja również się nie nudziłam. Chciałam się z Wami podzielić moimi refleksjami, które zrodziły się we mnie, jak byłam tak daleko od domu. Czasami taki dystans jest jak najbardziej potrzebny.
Może zacznę od tego, że w czasie mojego pobytu zagranicą, w Polsce odbyły się wybory samorządowe, była 100 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości… same ważne wydarzenia. A mnie nie było… Nie zamierzam się tłumaczyć, bo nie byłam na wakacjach, a uwierzcie mi, że sercem byłam w Polsce, zwłaszcza podczas obchodów Odzyskania Niepodległości. Śledziłam, na tyle, na ile mogłam, wydarzenia w internecie i serce było przepełnione dumą, zwłaszcza, że chyba po raz pierwszy, tak uroczyście tę 100-ną rocznicę obchodziliśmy też w Chocianowie. Moim życzeniem byłoby, aby tak było co roku, bo to też uczy młodych ludzi szacunku do tradycji, do historii, patriotyzmu…
O wyborach nie wspomnę, bo jak to mówi Pismo Święte: „Po owocach ich poznacie”, więc pożyjemy zobaczymy. Oczywiście z zainteresowaniem śledzę także tą sferę, bo zastanawiam się, na ile nowy Burmistrz wraz ze swoją ekipą zainteresują się środowiskiem osób z niepełnosprawnością i nie tylko na zasadzie doraźnej pomocy, ale jako na stałych zadaniach, które od dawna powinny mieć miejsce w życiu naszego miasta: dostosowanie Urzędu Miasta i Gminy, bariery architektoniczne, czyli chodniki, z krawężnikami wysokimi, że hej… Jak mam jechać swoim skuterkiem, w okresie wiosenno-letnio-jesiennym to muszę dobrze obmyśleć plan drogi, bo są jeszcze chodniki bez podjazdów…, no i to, co już – jeśli chodzi o mnie - jest niczym zdarta płyta, czyli utworzenie etatu dla osoby, która będzie łącznikiem między środowiskiem osób z niepełnosprawnością i ich rodzinami a burmistrzem, czyli tzw. pełnomocnikiem do spraw osób z niepełnosprawnością. Już kadencja 2 burmistrzów minęła i nic nie zrobili w tej kwestii, zobaczymy czy ten, również w natłoku innych ważnych zadań, zapomni o tym środowisku.
Tyle o wyborach, ale pozostanę w tematyce niepełnosprawności, bo chciałabym z Wami podzielić się jedną rzeczą. Mając okazję lecieć samolotem – zresztą nie pierwszy raz - ale będąc zmuszoną do tego, by poprosić o pomoc specjalną zostałam, po raz kolejny, bardzo miło zaskoczona. Dlaczego? Wiecie… we Włoszech jest specjalna sala, która nazywa się „Sala Przyjaźni”, gdzie osoby korzystające z tej pomocy oczekują na swój lot.  Jest ona bardzo fajnie zrobiona, miła atmosfera, możliwość wypicia kawy lub soku, zawsze ktoś jest w pomieszczeniu, gdyby była jakaś potrzeba, wszystko w fajnych kolorach, fotele, kanapy, dużo zieleni, TV…. Nie wiem, jak jest u nas, ale to była pierwsza rzecz, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Kolejna to sposób podejścia do mnie jako osoby z niepełnosprawnością. Zero litości, normalnie traktowanie, wyjście naprzeciw każdej mojej potrzebie, otwartość, rozmowność… i to, co myślę jest najważniejsze, te osoby w ogóle nie okazywały, że są zniechęcone, zmęczone, że jestem dziwna – bo nie oszukujmy się, ale wyglądam inaczej niż inni. W rozmowie z Panem, który był przydzielony, aby mi pomóc powiedziałam mu, że jestem bardzo miło zaskoczona. Poza tym wiecie? On nie bał się pytać? Zapytał się mnie o koncentrator tlenu, jak on funkcjonuje, ile godzin muszę z niego korzystać, ale robił to z taką łatwością, że doszłam do wniosku, że niejednokrotnie spotykam się z ciekawością, ale od niego czuć było, że nie pyta, by ciągnąć dialog, ale że był żywo zainteresowany i chciał się dowiedzieć co i jak. To było takie normalne 😊
Myślę, że osoby pracujące właśnie w takich rolach powinny być dokładnie takie jak ten Pan, żeby nie dać odczuć osobie, której się pomaga, że to jest jego obowiązek i on tylko go wykonuje… tu było inaczej.
Zresztą pamiętam, jak mieszkałam we Włoszech i poruszałam się pociągami, to też zdarzyło mi się prosić o pomoc dla niepełnosprawnych. Wtedy również była zaskoczona podejściem do mnie. Pamiętam takie dwa zdarzenia: jedno, kiedy musiałam wysiąść z pociągu a okazało się, że zatrzymał się on tak daleko od peronu, że opcja była tylko zeskoczenia na ziemię. I co? Ja, z walizką? Nic z tego. Wtedy to Pan, który mi pomagał zeskoczył pierwszy, i mnie „wziął w ramiona”, dzięki czemu bezpiecznie wylądowałam na ziemi. A nie było czasu, by przejść przedziałami cały pociąg, bo on zaraz ruszał dalej.
Drugie wydarzenie to jak w drodze miałam 2 przesiadki. Wtedy pierwszy raz jechałam sama pociągiem. W Mediolanie była pierwsza przesiadka i przyszli Panowie po mnie, zabrali mnie i walizkę a następnie w Rzymie. Tylko, że w Rzymie podjechali małym samochodzikiem, zabrali mnie nim i jeszcze dokupili bilet na dalszą część drogi, kolejnym pociągiem.
Pamiętam, że wtedy wróciłam do domu i opowiadałam o tym wszystkim z wielkim przejęciem, bo możecie mi uwierzyć lub nie, ale mieszkając we Włoszech, czy później jeżdżąc na wakacje do Włoch nigdy nie spotkałam się głupimi uśmiechami, głupim zachowaniem, czy nietolerancją, obraźliwymi słowami na mój temat – zaznaczam, że język włoski znam bardzo dobrze. Zawsze była totalna życzliwość i otwartość a w tym wszystkim normalność.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że w Polsce mamy jeszcze wiele do zrobienia w tym klimacie.  Zarówno w sferze publicznej jak i w sposobie podejścia do osób z niepełnosprawnością a przede wszystkim w wychowaniu dzieci do tego, że są wśród nas różni ludzie, zdrowi, chorzy, niepełnosprawni, ale każdy z nich to człowiek, który ma prawo żyć i ma swoją godność. Dlatego też napisałam odnośnie wyborów i nowego burmistrza o osobie, która powinna pracować przy nim, ale powinna to być tylko i wyłącznie osoba, która nie tylko ma odpowiednie wykształcenie, ale doskonale zna to środowisko. Osoby z niepełnosprawnością czy ich rodziny potrzebują kompetentnych osób, ale przede wszystkim takich, którzy można powiedzieć znają ich problemy z doświadczenia, a nie z teorii.
Jak widzicie wróciłam… pełna myśli, nowych rzeczy, które są ważne dla mnie osobiście, ubogacona tym wszystkim, czego doświadczyłam przez ten czas i mam nadzieję, że nadal będzie udawać mi się pisać coś od czasu do czasu na mojego bloga.
Życzę Wam dobrego dnia i pamiętajcie: „Nie wszyscy ludzie stoją na równym poziomie pod względem sprawności fizycznej oraz zdolności intelektualnych i moralnych. Chociaż pomiędzy ludźmi występują uzasadnione różnice, to jednak godność osób domaga się dążenia ku bardziej ludzkiemu i sprawiedliwemu sposobowi życia”Sobór Watykański II.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik chorej dziewczynki

Mądrość życiowa osób starszych

Dobry humor i wygodne buty

Jak otwarte okno...

Święto radości już za nami