Dziwny jest ten świat
„Dziwny jest ten świat”
„…Wszyscy
ludzie rodzą się wolni i równi w swej godności i w swych prawach. Są oni
obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu
braterstwa. Prawa człowieka przysługują każdej osobie bez względu na płeć,
język, kolor skóry, narodowość, pochodzenie społeczne, orientację seksualną,
wyznanie, światopogląd, poglądy polityczne, NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ i jakąkolwiek
inną cechę. Wynikają one z godności osobowej człowieka…” (Powszechna Deklaracja Praw Człowieka)
Skąd taki początek? No cóż. Życie a raczej świat,
który mnie otacza jest naprawdę dziwny. Zastanawia mnie jeden fakt. Podobno
żyjemy w XXI wieku a w nas wciąż tyle zadziwienia. A niby tacy jesteśmy
tolerancyjni…dobrzy…i każdy ma prawo żyć, jak chce, w granicach norm obowiązujących
w danym społeczeństwie. Temat, który chcę poruszyć, jak się okazuje w dalszym
ciągu jest jak rzeka…. Niepełnosprawność i sposób postrzegania osób z
niepełnosprawnościami. Podobno teraz już świat poszedł tak do przodu, że
technika, medycyna, wsparcie różnorakich organizacji jest na tak wysokim
poziomie, że mogą zdziałać przysłowiowe cuda. Jakoś trudno mi uwierzyć w ten
świat jak z bajki. Zwłaszcza, że moje doświadczenie jako osoby z
niepełnosprawnością jest troszkę inne. No właśnie ta INNOŚĆ. Inność, która nas przeraża, której się boimy. Słyszymy na
każdym kroku o uchodźcach, którzy różnią się od nas, których się boimy, bo nie
rozumiemy ich języka, kultury czy języka…Mogłabym wymieniać przykłady, ale
powiem Wam (jeśli mogę tak napisać 😊),
że nadal widok osoby z niepełnosprawnością w miejscach publicznych wzbudza
zaciekawienie, zadziwienie a czasami negatywne komentarze. Zastanawiam się, co
takiego dziwnego jest w osobie niepełnosprawnej? To, że jest chora? Inna ode
mnie, od Ciebie? Nie spełnia standardów? Ma być piękna, zgrabna – jeśli chodzi
o kobiety i ma mieć długie nogi i akuratny biust? A mężczyźni to mają być
przysłowiowe „ciasteczka”, na widok, których kobiety wzdychają?
A przecież już Maria Grzegorzewska pisała: „Nie
ma kaleki jest człowiek”. Myślę, że warto sobie tą myśl odświeżyć. W
weekend byłam z moją siostrzenicą w kinie. Ona ma 10lat. Po zakończonym seansie
czekałyśmy na moją siostrę i jej męża z młodszą córką. Siedząc sobie w galerii
na ławeczce, rozmawiając widziałam te spojrzenia ludzi, słyszałam komentarze
dzieci i reakcje rodziców i powiem Wam, że akurat mnie to totalnie nie ruszało,
bo jak się jest całe życie chorym i powyginanym z powodu niepełnosprawności to
w pewnym momencie nic Ciebie nie rusza, chyba, że jest to ewidentne chamskie
zachowanie. Jednak dla mojej siostrzenicy było to dziwne i raczej trudne
doświadczenie. W pewnym momencie, jak tak siedziałyśmy zauważyłam, że jest dziwnie
czerwona i zauważyłam, że jej wzrok o mało nie „zabił” jakiegoś faceta. Od razu
zrozumiałam, że to przez te gapienie się ludzi w naszym kierunku. Na początku
by rozładować sytuację i wyczuć czy to o to chodzi powiedziałam jej uśmiechając
się do niej, że ma się nie wkurzać, ale Ci wszyscy ludzie patrzą się na mnie a
z nią jest wszystko ok. Nic nie poradzi na to, że ma ciocię, która jest
powykrzywiana, z plecakiem na plecach (tak określam garba - bo mam też boczne
skrzywienie kręgosłupa). Odpowiedziała mi, że dziwnie się czuje z tym, że jak
ona by była niepełnosprawna jak ja, to nigdzie by nie wyszła tylko zamknęłaby
się w domu. Oczywiście zareagowałam i zadałam jej pytanie: a co ja jestem
trędowata, zarażam jakąś chorobą, że mam się zamknąć w domu i nie żyć normalnie?
Powiedziała, że nie, ale ona by tak nie umiała. Wieczorem w rozmowie z siostrą,
opowiadając jej o całym zdarzeniu i reakcji jej córki, ona mi powiedziała, że
ona też nie lubi jak się na mnie patrzą, ale stara się to olewać, chociaż
okazało się, że jej mąż też czasami dziwnie się czuje jak tak ludzie na mnie się
patrzą. Postanowiłam poruszyć ten temat, bo okazuje się, że jest jeszcze wiele
pracy w tym społeczeństwie. Owszem dla rodziny, przyjaciół, rodziny jestem kimś
całkowicie normalnym i tylko mam jakieś tam limity, że czegoś nie mogę zrobić,
ale nic więcej. Natomiast dla innych jestem właśnie INNA, dziwna…Św. Jan Paweł
II tak mówił: „Osoby niepełnosprawne w pełni są podmiotami ludzkimi z
należnymi im wrodzonymi, świętymi i nienaruszalnymi prawami, które mimo
ograniczeń cierpień wpisanych w ich ciało i władze, stanowią jednak o
szczególnym znaczeniu godności i wielkości człowieka.” Czy to oznacza, że mamy
siedzieć w domu? Skoro osoba z niepełnosprawnością jest podmiotem a nie
przedmiotem to ma prawo żyć jak wszyscy inni.
„… A osobę niepełnosprawną trzeba
przede wszystkim dostrzec, zbliżyć się do niej i wtedy dopiero można zobaczyć
zwyczajnego człowieka, który tak samo jak my, ma uczucia, talenty, ambicje,
różne potrzeby i bardzo chce, żeby go normalnie traktować. Lęk przed chorymi osobami
wynika najczęściej z niewiedzy. Nie wiemy, jak się zachować. Najchętniej byśmy
się odwrócili – ten odruch też trzeba zrozumieć. Wszyscy chcielibyśmy być
piękni, młodzi i bogaci przez całe życie. Na widok strasznie okaleczonej osoby
odwracamy się odruchowo. Niektórzy się odwracają i uciekają, ale są też i tacy,
którzy potrafią się zatrzymać, i pomimo tego, że też się boją, w końcu
zaczynają rozumieć, że to też zwyczajny człowiek, który może nie ma nóg, ale ma
za to wózek i potrafi z tym żyć…” (Anna Dymna). Myślę, że warto zacząć obserwować
swoje reakcje. Czasami warto zastanowić się nad tym, co ja robię i jak patrzę
na drugą osobę? Rozumiem, że nie znamy wszystkich chorób, niepełnosprawności,
ale czy to znaczy, że mamy się wpatrywać jak w święty obrazek? Rodziców proszę by nie karcili swoich
dzieci za to, że są ciekawe, bo nie widziały małej pani lub z garbem na plecach,
tylko wytłumaczyli na spokojnie, że na świecie żyją też osoby chore, że nie
każdy ma dwie rączki, dwie nóżki sprawne jak dziecko… i błagam!!! Nie szarpcie
dzieci za to, że nie wolno się patrzeć i na siłę nie odwracajcie. Przecież
to jest najgorsze. Niejednokrotnie odpowiadałam na pytania dzieci i uwierzcie
mi, że jak dobrze się im wszystko wyjaśni to i ciekawości nie będzie, i
wyśmiewania nie będzie…, ale to zależy od dorosłych. Jednak tak jak potrafię z
uśmiechem patrzeć na reakcję dziecka na moją osobę tak nie lubię i wkurza mnie
to jak rodzic głupio komentuje fakt, że ta pani jest mała, bo… lub ta Pani jest
biedna i nie wolno tak mówić.
Nie jestem biedna! Nie jestem kimś kto potrzebuje i oczekuje
litości. Jestem normalna a to, że inaczej wyglądam? No cóż. Jedni są zdrowi, inni
chorzy, ale pamiętajcie, że cierpienie może dotknąć każdego więc warto też o
tym pomyśleć. Prawdziwą miarą osoby jest to jak traktuje tych, którzy nie
mogą wyświadczyć jej żadnej przysługi — Ann Landers. Myślę, że można to sobie wziąć jako motto w życiu. Zachęcam do refleksji.
Komentarze
Prześlij komentarz