Dotyk nieba
Chciałabym Was zachęcić do lektury
niesamowitej książki „Dotyk nieba”. Opowiada prawdziwą historię wypadku,
choroby oraz cudownego uzdrowienia Emy McKinley.
W życiu nie ma przypadków, nawet jeśli
niejednokrotnie z naszych usta padają takie słowa. Książka ta trafiła do mnie
za sprawą przyjaciółki, która stwierdziła, że może będę chciała ją przeczytać.
Osobiście jak mi o niej opowiadała to miałam mieszane uczucia, ale nie ukrywam,
że chciałam też ją przeczytać. Przeczytałam ją bardzo szybko, pomimo 340 str.,
jak to się mówi językiem potocznym: „wciągnęła mnie”. Okazało się, już od
pierwszych stron, że doskonale odnajduję się w jej historii – zwłaszcza dotyczącej
jej pobytów w szpitalu. Moje ostatnie doświadczenia choroby, zawał, szpital
doskonale odzwierciedlały to, co ona przechodziła. Okazało się, że pomimo
różnych chorób, różnych kontynentów, krajów przeżyłyśmy to samo w szpitalu. (a
ja myślałam, że to tylko w Polsce takie rzeczy się dzieją). Mam tu na myśli
sposób traktowania osób, które znajdują się w szpitalu z powodu jakiś
tragicznych wydarzeń a dodatkowo cierpią na swoje rzadkie lub bardzo rzadkie
choroby genetyczne. Tak, jak mnie przez pierwsze 4 dni nikt nie słuchał, z
wyjątkiem niektórych pielęgniarek, tak i Ema miała te same doświadczenia. Ta
bezsilność, kiedy musisz robić coś, co wiesz, że może Ci zaszkodzić…jak ja ją
rozumiałam… i jeszcze fakt, że z minuty na minutę czujesz się coraz gorzej i
wiesz, że dzieje się coś bardzo złego… Emie w przejściu tego wszystkiego
pomagała niezachwiana wiara, że Pan Jezus jest blisko niej. W sytuacjach
najbardziej tragicznych i bolesnych zwracała się do Niego w myślach i prosiła o
pomoc, modliła się za lekarzy, pielęgniarki, fizjoterapeutów… Dla mnie również
wiara była pomocą…Jak miałam zawał, to jedyne czego pragnęłam to tego, żeby
przestało boleć…tak potwornie boleć…i nie ważne było dla mnie czy przestanie
boleć bo umrę, czy przestanie boleć bo w końcu ktoś mi pomoże… wiedziałam, że w
sobotni wieczór przyjęłam Sakrament Namaszczenia Chorych i Pana Jezusa w
Komunii Św. więc wewnątrz mnie czułam pokój. Była też modlitwa do Boga o
wsparcie, pomoc…dodanie sił albo zwyczajnie zabranie mnie…, bo już dłużej nie
dam rady…. Wszystko zgodnie z Jego wolą…Pamiętam, że jak już było tak źle, że
toczyła się walka o życie modliłam się i prosiłam, aby moja śmierć miała jakiś sens…ponowiłam
akt oddania siebie Bogu w intencji świętości kapłanów i mojej rodziny, i
wypełnił mnie pokój. Ema niejednokrotnie opisuje ten sam pokój, który odczuwała
w sobie. Niesamowite uczucie.
Poza opisami coraz bardziej
pogarszającego się stanu zdrowia możemy poznać jej życie prywatne (rozwód,
relacje z rodziną i przyjaciółmi), wspomnienia sprzed wypadku, relacje z wizyt
u różnego rodzaju lekarzy (m. in. psychologów), a także walkę prawną z firmą
ubezpieczeniową, która nieustannie próbuje przestać płacić za leczenie Emy.
„Ten wypadek mógł zdarzyć się każdemu. Z
dnia na dzień z energicznej, szczęśliwej kobiety Ema stała się osobą całkowicie
zależną od innych – przykuta do wózka inwalidzkiego, praktycznie sparaliżowaną,
niewyobrażalnie cierpiącą. Nigdy jednak nie zwątpiła, że jej
cierpienie ma głęboki sens. Nie wierzyła lekarzom, którzy nie dawali jej
żadnych szans na wyzdrowienie. Jej wielka wiara i całkowite oddanie Bogu, godne
biblijnego Hioba, stały się inspiracją dla wielu bliźnich”. (cyt. z okładki
książki)
Zarówno w życiu bohaterki, jak i moim
pojawili się Boży ludzie, lekarze, którzy byli wysłannikami Boga, którzy nawet
nie wiedząc o tym, byli narzędziami w rękach samego Boga i Jego odpowiedzią na
moje i wielu z Was modlitwy. Sama też tego doświadczyłam na intensywnej terapii
i doświadczam po dzień dzisiejszy, bo lekarz, dr Karol, który mnie „wyciągnął za
uszy” z zawału, nadal jest moim lekarzem prowadzącym.
Dziękuję Bogu za to, że każdego dnia
pozwala mi widzieć nawet najmniejsze znaki swojej obecności w moim życiu, bo
dzięki temu mogę wznosić każdego wieczoru hymny dziękczynienia.
Najważniejszym wydarzeniem w książce
jest pojawienie się w domu Emy Chrystusa, który ją niemal całkowicie uzdrowił.
„Emo, podaj mi rękę."
Ema usłyszała te słowa w Wigilię 2011
roku, gdy od kilku godzin leżała na ziemi bezskutecznie wołając o pomoc. Chwilę
później poczuła, że jej choroba ustępuje…” (cyt. z tylnej okładki książki)
Od tej pory Ema głosi historię swojego
spotkania z Jezusem i cudownego uzdrowienia zarówno osobiście, jak i poprzez
media, o czym opowiadają ostatnie rozdziały książki.
Nie dziwię się jej. Pan Bóg stwierdził,
że jeszcze nie mój czas i nadal jestem tutaj. Ema została uzdrowiona a mi Pan
Bóg dał kolejną szansę i powiedział jeszcze masz tutaj coś do zrobienia. Za nią
się modlono, za mnie się modlicie i modliliście, za co Wam ponownie dziękuję.
Jak o tym nie mówić? Jak o tym nie pisać? Wręcz trzeba…
Nie ukrywam, że teraz w moim życiu nie wszystko
jest łatwe. Muszę wiele zmienić, ale wierzę, że Pan Bóg ma swój plan dla mnie i
być może potrzebowałam otrzeć się aż o śmierć, aby zaufać Jemu bezgranicznie.
Rzucić się w Jego ramiona i powiedzieć, skoro dałeś mi jeszcze czas tu na
ziemi, to kieruj mną, prowadź mnie, gdzie TY chcesz…. Chcę iść Twoją drogą, pomimo…tych
wszystkich dni, kiedy czuję się źle i kiedy trudno mi jest przyjąć i
zaakceptować fakt, że nie mogę już tego czy tamtego, że muszę mieć koncentrator
tlenu w zasięgu ręki, bo codziennie przez kilka godzin muszę korzystać też z
dodatkowego tlenu… Chcę iść za Tobą i oddawać moje cierpienia, w tych
intencjach, o których Ty wiesz doskonale…Nie cofnę się z tej drogi, bo wiem, że
skoro tyle mi dałeś, kochasz mnie miłością bezwarunkową i chcesz mojego dobra.
A ja mogę jedynie głosić Twoją chwałę i mówić o Tobie i tych rzeczach, które
uczyniłeś w moim życiu.
Ema tak mówi: „Często czujemy się słabi, ale jeżeli popatrzymy na siebie oczami Boga,
możemy dostrzec o wiele więcej”. Podpisuje
się pod tymi słowami, bo wiem, że tylko Bóg może pomóc nam przyjąć i
zaakceptować cierpienie i nauczy nas patrzenia na siebie, na cały świat Jego
oczyma. „Dlatego nie poddajemy się
zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który
jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia
naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku” (2 Kor.4, 16-17)
Książka: „Dotyk nieba” Ema McKinley, Cheryl Ricker,
wydawnictwo WAM 2015
Komentarze
Prześlij komentarz