Różnorodność jest piękna
Nie pamiętam gdzie przeczytałam, ale
bardzo spodobały mi się słowa Marii Grzegorzewskiej, która mówiła: „Nie
ma kaleki. Jest człowiek”, a
które cytuję bardzo często. Jak
bardzo jej słowa są aktualne dzisiaj, kiedy jeszcze (niestety) możemy spotkać się
z nietolerancją w stosunku do osób z niepełnosprawnością, kiedy możemy spotkać
z przeróżnymi formami dyskryminacji tych osób, kiedy nasze myślenie w dalszym
ciągu jest tak bardzo stereotypowe a jeśli widzimy osoby z niepełnosprawnością,
to jedyne, co przychodzi nam do głowy, to fakt, że to „biedny człowiek” i wzbudza w nas litość?
Powiem tak: to nie my jesteśmy
biedni. Wręcz przeciwnie. Dzięki doświadczeniu choroby jesteśmy osobami, które
są bardziej wrażliwe na potrzeby drugiego człowieka i niejednokrotnie potrafimy
osiągnąć więcej niż niejedna osoba „zdrowa”, bo nam się chce, bo szanujemy
życie i to, co najważniejsze - chcemy żyć!
Osoby
pełnosprawne powinny uczyć się od osób z niepełnosprawnością radości płynącej z
akceptacji siebie i z życia a także korzystania z niego bez niepotrzebnych
utyskiwań i narzekań. Jest to droga, którą każdy musi przejść aby w pełni zaakceptować swoją chorobę i niepełnosprawność. Bardzo często słyszę, jaki to jest świat zły, życie
ciężkie, jestem za gruba, za chuda, brzydka, wszyscy są winni, bo … , itd. Tylko narzekania, zero radości życia. A
przecież to ten niesprawny człowieczek jest nieszczęśliwy… takie myślenie jest
niestety nadal obecne. Piszę niestety, bo moim celem jest ukazanie tego, że tak
nie jest. To nie osoba chora jest nieszczęśliwa, tylko bardzo często (niestety)
osoba zdrowa. Paradoks? Tak. Prowokacja? Również. My, w przeciwieństwie do osób
pełnosprawnych, potrafimy cieszyć się życiem, pomimo, że mamy swoje
ograniczenia, bariery, przeszkody, które niejednokrotnie musimy pokonywać.
Szanujemy życie a jednocześnie czerpiemy z niego pełnymi garściami.
Moje zainteresowanie tematyką osób z
niepełnosprawnością ruchową wynika z tego, że sama należę do tej grupy osób, a
grupa ta jest niemała. Kolejnym powodem jest to, że niestety w dalszym ciągu
osoby z tej społeczności są pozamykane w domu, nie widzą sensu, aby iść do
przodu, aby realizować swoje plany, bo tych planów tak naprawdę nie mają. Żyją
tak, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej, nikt się nie zainteresował tym,
co im potrzeba a czasami potrzeba tak niewiele… Zatrzymać się na chwilę,
porozmawiać, pomóc załatwić to i owo. Odrobina zainteresowania, nie litości,
ale szczerego i autentycznego zainteresowania problemem, z którym się boryka
dana osoba, pokazanie drogi wyjścia i już świat zaczyna wyglądać inaczej.
Ostatnio miałam okazję rozmawiać z rodzicami
dzieci z niepełnosprawnościami i o zgrozo, cóż ja słyszę … Przykre jest to, że
pamięta się o wszystkich, ale nie o nich. Mama jednego z dzieci
niepełnosprawnych powiedziała mi ostatnio: „Czasami
chciałabym, aby każdy miał dziecko niepełnosprawne.” Wtedy zrozumiałby,
przez co muszą przechodzić rodzice tych dzieci, jakie przeciwności pokonywać,
aby tylko zapewnić dziecku godne warunki życia i dać wszystko, co najlepsze,
począwszy oczywiście od rehabilitacji.
Wśród nas jest bardzo liczna
grupa osób, które każdego dnia muszą borykać się z własną słabością fizyczną
spowodowaną chorobą lub barierami, które uniemożliwiają im normalne
funkcjonowanie. Ja jestem szczęściarą, bo sama (póki co) się poruszam, ale wiem, że w
domach są osoby, które są przykute do łóżek z powodu choroby albo ich
nieodłącznym przyjacielem jest wózek. Chciałabym, aby te osoby, dzięki moim
kilku słowom, przemyśleniom mogły „połknąć bakcyla” i dzięki temu chciały
zacząć życie na nowo a rodzice dzieci niepełnosprawnych zaczęli wierzyć w to,
że być może i w naszym życiu coś się zmieni i to już niebawem. Chciałabym
też, aby rodzice dzięki tym paru zdaniom popatrzyli na swoje dzieci inaczej. Na
dzieci nie, jako dziecko niepełnosprawne, ale na dzieci, które pomimo tego, że…
mogą coś zrobić, coś nam dać. Kolejny paradoks. Ktoś mógłby zapytać, a takie
dziecko, co nie mówi i jest np. z upośledzeniem umysłowym, co ono może? Owszem
może. Dać rodzicom i bliskim osobom uśmiech, który bardzo często znaczy o wiele
więcej niż niejedno słowo.
Żyjemy w czasie, w którym
pełno jest zmian zarówno tych politycznych, ekonomicznych jak i społecznych, co
czyni świat zmiennym i niepewnym. Bardzo często środowisko osób z
niepełnosprawnością jest środowiskiem zamkniętym, bo za mało jest ludzi, którzy
chcieliby przebić te mury odgradzające świat osób z niepełnosprawnością, od
świata ludzi pełnosprawnych. Myślę, że jest to zadanie powierzone nam, samym
niepełnosprawnym, którzy poprzez świadectwo własnego życia będą potrafili
dotrzeć właśnie do tego środowiska, tak szczelnie zamkniętego i otworzyć drzwi, by mógł wejść do niego każdy, kto ma ochotę na nową znajomość.
Decydując się na
napisanie tych słów chcę pokazać, że można a wręcz należy obalać stereotypy, które
niestety nadal są obecne w naszej rzeczywistości. Stereotypy dotyczące tego, że
jak już chory, to ma się zamknąć w domu, nic nie robić, nie chcieć korzystać z
pełni życia, nic nie planować, nie mieć marzeń, pragnień, aspiracji… Ktoś może
zarzucić mi, że widzę wszystko w czarnych kolorach. Prawda jest jednak taka, że
jeszcze bardzo długa droga zmian nas czeka, zarówno w nas samych, w kontaktach międzyludzkich,
jak i w państwie i w prawie polskim dotyczącym rehabilitacji i zatrudnieniu
osób niepełnosprawnych.
Każdy jednak musi zacząć
zmieniać najpierw sam siebie. Nie można się zamykać na świat i mieć pretensje,
że nikt mnie nie lubi, nie odwiedza, nic mi nie wolno… . Tylko narzekanie.
Bardzo często jak słyszę tego typu słowa z ust osób chorych, pytam: a co Ty
robisz dla siebie, dla drugiego człowieka?
Prowokuję, ale wiem, że
bez tego typu pytań dana osoba nigdy nie zastanowi się nad tym, nigdy nie
odkryje swojej wartości, nie będzie chciała znaleźć jakiegoś wzorca do
naśladowania. Z drugiej strony musimy
pamiętać o tym, że mogę pozwolić sobie na tego typu prowokacje, bo sama jestem
niepełnosprawna. A to dużo, bo te osoby czują, że potrafię doskonale ich
zrozumieć, że moje problemy były podobne do ich problemów a moja postawa w
życiu potrafi bardzo często ukazać, że jest sens w tym, co chcę im powiedzieć.
Niejednokrotnie pomagam osobom niepełnosprawnym wyjść z tego „błędnego koła” i
pokazuję drogę ku „wolności”, realizacji siebie. Warto jest poświęcić się tej
pracy, która nie jest łatwą pracą. Jednak skoro tyle się mówi o
niepełnosprawnych i tym, co oni mogą, to wydaje mi się, że przede wszystkim
trzeba ukazać to, że można się realizować i spełniać swoje marzenia.
Realizacja planów
życiowych przez osoby z niepełnosprawnością ruchową jest jak najbardziej
możliwa. Jestem tego żywym przykładem. Poprzez poszczególne etapy mojego życia,
dokonałam wiele. Jestem osobą szanowaną w moim środowisku, dzięki akceptacji
własnej niepełnosprawności, dzięki wartościom, w których byłam wychowywana,
dzięki aspiracjom jestem osobą, która nigdy nie jest postrzegana, jako „biedna”.
Do tej pory udało mi się zrealizować cele, które sobie sama postawiłam. Każdy
cel był odpowiedni dla wieku, w którym byłam, a także do mojej
niepełnosprawności. W życiu osobistym
piękne przyjaźnie, miłości, wzrastanie, dojrzewanie duchowe, wykształcenie wyższe. Zawsze należałam
do osób, które są otwarte na słowa krytyki w stosunku do samej siebie, bo
wiedziałam, że to jest droga ku większej otwartości na drugiego człowieka, na
dojrzewanie i kroczenie ku upragnionej wolności.
Chciałabym, aby osoby z
niepełnosprawnościami, zwłaszcza z niepełnosprawnością ruchową uwierzyły w to,
że można i że warto inwestować w siebie, aby w przyszłości móc osiągać swoje
cele i sięgać po więcej. Nie należy się bać krytyki, nie należy się bać
spojrzeń, trzeba iść pomimo wszystko dalej.
A mnie? Co tak naprawdę
mnie motywuje? Myślę, że życie i sytuacje, w których niejednokrotnie dane mi
jest się znaleźć. Nie ukrywam też, że robię to dla Boga, drugiego człowieka siebie, bo realizuję poszczególne cele i aby móc powiedzieć, że nie zmarnowałam życia siedząc w domu i
użalając się nad sobą, a które na pewno zaowocują w przyszłości. Jednak, jeśli
dzięki temu będę mogła pomóc drugiemu człowiekowi, to warto iść dalej, wbrew
wszystkim i wszystkiemu.
Osoby z niepełnosprawnością już dzięki
temu, że istnieją są wyzwaniem dla dzisiejszego świata. Można sobie postawić
pytanie: dlaczego? Dlatego, że we współczesnym świecie brakuje podstawowych
wartości, takich jak Bóg, miłość, wrażliwość i otwartość na drugiego człowieka. Bez
względu na to jak ułożyło się ich życie, to potrzebują oni kochającego serca i
życzliwości innych ludzi. Czasami wydaje mi się, że osoby z niepełnosprawnością
są wyrzutem sumienia dla ludzi zdrowych. Oni tak często narzekają na swój los,
na swoje życie a człowiek dotknięty cierpieniem potrafi dostrzec nawet
najmniejsze dobro w życiu, potrafi się cieszyć z takiego życia, jakie ma i
wcale nie użala się nad sobą, że jest chory czy gorszy od innych. Oni cierpiąc
potrafią się uśmiechać, cieszyć się każdą chwilą życia, żyć pełnią życia i
całym bogactwem tego świata.
Kolejną ważną sprawą jest to, że nikt nie
zrozumie osoby z niepełnosprawnością tak dobrze jak druga osoba
niepełnosprawna. To właśnie dzięki temu, że jest chora może postawić się w
sytuacji tej drugiej osoby, może zrozumieć jej problemy, ale także może
zaświadczyć swoim życiem i ukazać jej, że można i warto żyć, wbrew wszystkim i
wszystkiemu.
Dlatego zachęcam do wychodzenia z domów, do szukania dróg wyjścia i nie poddawania się, bo uwierzcie mi: świat naprawdę jest piękny. Trzeba tylko nauczyć się dostrzegać to piękno dokoła nas i w nas samych.
Komentarze
Prześlij komentarz